czwartek, 7 kwietnia 2016


XVII Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego za nami
Tegoroczny XVII Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego „O Puchar Starosty Żywieckiego” był rekordowy. Padł rekord frekwencji oraz poprawiony został najlepszy wynik wśród kobiet. Zainteresowanie tym bardzo trudnym biegiem z roku na rok rośnie. Na starcie pojawiają się biegacze nie tylko z Polski, ale również z Kenii, Litwy, Ukrainy, Austrii czy nawet Hiszpanii.
Od kilku lat to właśnie zawodnicy i zawodniczki z Kenii tryumfują na podium żywieckiego Półmaratonu. Niewiele brakowało, aby w tym roku został pobity rekord trasy wśród mężczyzn, gdyż zwycięzca biegu Kenijczyk David Kiprono Metto przybiegł na metę z wynikiem 01:06:26. Dla przypomnienia dodam, iż rekord trasy ustanowił w 2013 roku również Kenijczyk Julius Lagat (01:06:18). Pomiędzy pierwszym a drugim miejscem była niezwykle mała różnica, gdyż Kenijczyk Silas Kiprono Too „deptał zwycięzcy po piętach” z rezultatem 01:06:27. Podium w klasyfikacji generalnej mężczyzn uzupełnił Ukrainiec Taras Salo (01:08:00). Powody do zadowolenia za to mają panie. Padł rekord trasy w klasyfikacji kobiet. I tu drugi rok z rzędu dokonała tego Kenijka Stellah Jepnegetich Barsosio, która przebiegła trasę 2,5 minuty szybciej niż w ubiegłym roku (01:14:15). Druga na mecie była również Kenijka Hellen Jepkosgel Kimutai (01:18:40), natomiast trzecie miejsce zajęła Ukrainka Lilia Fiskovicz (01:24:17).
Jedni biegli dla siebie, inni biegli dla innych. Grupa 70 wolontariuszy z firmy Żywiec Zdrój, dzięki swojemu udziałowi w biegu wspomogła żywiecki Dom Dziecka.
Również Fundacja Banku PKO BP włączyła się do Półmaratonu akcją charytatywną wspierającą finansowo dwoje niepełnosprawnych dzieci. Do tej akcji przyłączyli się zawodnicy i zawodniczki biegu, którzy pokonali trasę z plakietką „Biegnę dla Edyty i Michałka”, a w zamian Bank PKO BP przekazał 20 000 zł na rehabilitację tych dzieci. Chęć wsparcia była naprawdę ogromna, bo do akcji przyłączyło się blisko 500 biegaczy.
Oprócz biegu głównego, na żywieckim Rynku miał miejsce szereg ciekawych wydarzeń. Były gry i zabawy dla dzieci i młodzieży, a także konkursy wiedzy i wiele innych atrakcji.
Około 2,5 tys. kibiców na starcie, mecie i oczywiście na najbardziej efektownych elementach trasy, doping głodnych jak najszybszego dotarcia do mety 260 zawodników z 6 krajów... Pierwsze ściganie w sezonie w randze Pucharu Polski z perspektywy Sportainment, czyli organizatora to przystawka do emocji, które czekają na kibiców i zawodników już 12-13 września br. w Wiśle podczas Mistrzostw Europy, ale wróćmy na Górę Żar żeby zrelacjonować to co wydarzyło się podczas tego weekendu...
Zaczęło się w sobotę od treningów. Pogoda jak zwykle w tym miejscu sprzyja, na trasie czuć prędkość, kurz i dobrą energię. O godz. 18:00 czas na Monster Best Whip Contest: 17-tu zawodników gotowych do zabawy, kibiców w sam raz na okazje, 3...2...1... poszli. Zarówno kibice jak i zawodnicy bawili się syto podczas contestu na najlepsze wychylenie roweru podczas skoku, a podium wyglądało następująco: 1. Jakub Żbikowski, 2. Marian Škultéty, 3. Kamil Świercz. Gratulujemy chłopakom! Tomkowi Frasiowi - życzymy pozytywnej energii prowadził po 2 rundach #H.E.R.O. ;-). Drugim bohaterem byli oddani kibice. Jedna z ekip zgarnęła nagrodę w sobotę wieczorem, reszta dawała radę całą niedzielę. Na trasie piły mechaniczne (bez łańcuchów oczywiście) hałas, ogień!
W niedzielę rano ostre treningi, potem eliminacje z pozytywnie szybką jazdą Pawła Szymkowskiego, który jest bardziej znany z torów super enduro. Zarówno w kwalifikacjach jak i finałach najlepiej poradzili sobie Sławomir Łukasik kategoria Elita; Kuba Żbikowski kategoria Junior i Michał Śliwa kategoria Masters. Wśród kobiet triumfowała Jana Bartowa z Czech, najlepszą z Polek była Laura Wojtas. Do najlepszych obcokrajowców oprócz Mariana Škultéty z Czech należeli m.in.: Stencel Ratislav, czyli ubiegłoroczny Mistrz Świata kategoria Masters z Hafiel w pierwszym przejzdzie gleba, a w drugim awans na 3 miejsce. Równie spektakularny awans zanotował Adrian Purzycki, który w eliminacjach był 18-ty, a w finałach zajął 2 miejsce w kategorii Hobby Full. Na trasie ostry doping potem ceremonia rozdania nagród. Po 3 dniach wyśmienitej pogody z lekkim deszczem - szacunek dla tych kibiców, którzy zostali do końca, aby podziękować zawodnikom za wysiłek i odwagę.
Podsumowując, w najszybszej kategorii Sławek Łukasik w formie, za jego plecami Baranek Ratislav ze Słowacji i na ostatni stopień podium wskakuje Arek Perin brawo! Wśród juniorów zdecydowanie najlepszy okazał się 15-letni Jakub Żbikowski ze Szczecina (aktualny Mistrz Świata juniorów młodszych), dumne oczy jego taty mówiły same za siebie. Zatem 25-26 kwietnia 2015 Międzybrodzie Żywieckie Diverse Downhill Contest uznajemy za mocne otwarcie sezonu! Diverse downhill contest 2016
Wyniki pozostałych kategorii:
HOBBY HARDTAIL:
Kania Witold      Sułkowice  3:02:39
Welten Jakub     Łódz   3:10:25
Żołnierczyk Michał   Sułkowice  3:10: 26
Głowacz Tomasz     Spytkowice  3:12:58
Kania Adam    Raba Wyżna  3:14:94
Toporewicz Dawid   Czernichów  3:17:71
HOBBY JUNIOR:
Sokalski Adrian  Trzemeśnia 2:52:99
Ferfecki Dominik  Brenna  2:53:74
Macura Sebastian Ustroń  2:55:85
Denys Michał Bielsko-Biała  2:56:98
Goszyc Robert  Kraków  2:57:18
Nalepa Wojciech Bielsko-Biała  3:00:22
HOBBY FULL:
Simon Artur  Brzesko  2:41.84
Purzycki Adrian Kopytówka  2:43.82
Smoter Mateusz  Limanowa  2:44.64
Olejok Mateusz  Godów  2:45.02
Zamojski Konrad  Lądek Zdrój  2:45.33
Wyroślak Rafał  Łódź  2:45.59
KOBIETY: 
Bartowa Jana  Zdanice 2:59:98
Wojtas Laura  Bielsko-Biala 3:37.6
Januła Inka  Bielsko-Biała  3:50.0
Sojka Anna  Wisła  3:52.00
Domagała Anna  Sosnowiec  4:35.99
Vondrackova Tereza  Vizovice 4:38.0
MASTERS II:
Pycia Dominik Kluczbork 3:05.58
Suchomel Milan 3:15.29
Góra Grzegorz  Opole  3:19.95
MASTERS I:
Śliwa Michał Myślenice 2:39.05
Miśkiewicz Artur Zgierz 2:45.98
Stencel Rostislav Otice 2:50.60
Kempa Tomasz Gdańsk 2:52.34
Wiesenganger Michal Piestany 2:56.64
Zembrzuski Maciej Lidzbark Warmiński 2:56.64
Woźniak Piotr Skierniewice 2:57.01
JUNIOR:
Żbikowski Jakub Szczecin- Pilchowo 2:36.54
Zeman Filip Piestany 2:42.46
Folvarcny Petr Český Těšín 2:45.28
Masaryk Oskar Moravany nad Vahom 2:47.66
Filip Benjamin Banovce nad Bebravou 2:50.51
Turek Dominik Bochnia 2:54.28
ELITA:
Łukasik Sławomir Wieliczka 2:28.35
Baranek Rastislav Povazska Bystrica 2:30.68
Perin Arkadiusz Ustroń 2:35.38
Stepanek Ondrej Jablonec nad Nisou 2:36.07
Ogłoza Mateusz Łódź 2:36.81
Gzela Michał Kraków 2:36.99
Lubos Stano Revuca 2:38.71

AC/DC na koncercie w Warszawie
Już po raz trzeci legendarny zespól AC/DC wystąpił przez Polską publicznością. Tym razem koncert odbył się na Stadionie Narodowym.

Dwugodzinne, spektakularne show, poprzedziła ogromna burza, ale skoro jest AC/DC, to pioruny też być muszą. Było to najbardziej wyczekiwane muzyczne wydarzenie tego roku, zaś koncert na długo przed terminem został całkowicie wyprzedany.

Show rozpoczął „Rock Or Bust”, tak jak przewidywaliśmy setlista AC/DC, poza jedną drobną zmianą, była taka sama jak Niemczech, Danii, Norwegii, Szwecji i Finlandii.
Następnie „Shoot To Thrill”, podczas którego niestety najbardziej były widoczne niedociągnięcia dźwiękowców. Na kolejnym „Hell Ain't a Bad Place to Be”, było już ciut lepiej, ale niestety nadal daleko od doskonałości, do której zespół tej klasy przyzwyczaił przez lata swoich fanów.
Kolejne klasyki, „Back in Black”, „Play Ball” i „Dirty Deeds Done Dirt Cheap” pokazały, że zespół pomimo zmian personalnych (cierpiącego na demencję Malcolma Younga zastąpił jego kuzyn, Steve Young, zaś miejsce Phila Rudda pojawił się Chris Slade) jest w doskonałej, koncertowej formie.
„Thunderstruck” przypomniał wszystkim o tym co przeżyli przed wejściem na stadion, ale nie przeszkodziło jednak sporej grupce „Angusów” z nadmuchanymi gitarami, odtańczyć razem z gitarzystą standardowej choreografii.
http://gfx.antyradio.pl/var/antyradio/storage/images/media/images/ac-dc-3-40/428693-1-pol-PL/AC-DC-3-40.jpg„High Voltage” i „Rock 'N' Roll Train” poprzedziły „Hells Bells”, podczas którego (jak zawsze zresztą) na scenie pojawił się dzwon. Kolejne „You Shook Me All Night Long” i „Sin City”, odśpiewane chóralnie przez cały stadion, zmusiły grupę baletową „Angusów” do rozebrania się do rosołu.
Oczywiście nie zabrakło „Whole Lotta Rosie” z lubieżną Rosie, która zachęcająco gładziła się po udach i „Let There Be Rock” z blisko piętnastominutową solówką Angusa Younga, który był już w tym momencie bardziej mokry, niż publiczność podczas burzy przed koncertem.
W ramach bisów zespół zabrał fanów w podróż na Hel, po czym definitywnie ogłuszył armatnimi salwami.
Doskonały koncert, rewelacyjna produkcja. Show dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Na takie koncerty czeka się latami, a potem opowiada się o nich wnukom.

E-sport - co to?

Wyniesienie gier wideo do postaci, w której możliwe są profesjonalne rozgrywki i rywalizacja. E-Sport lub eSport to już osobna grupa sportów, na którą składa się szereg dyscyplin. Trzy główne to - shootery z perspektywy pierwszej osoby, polegające na odpowiednim poruszaniu się i strzelaniu, strategie czasu rzeczywistego oraz gry sportowe. ( potocznie FPS, RTS oraz Sports Games ). W każdej z tych grup znajduje się kilka czy kilkanaście gier, które można nazwać mianem dyscyplin Sportów Elektronicznych. Jednym słowem – profesjonalne granie w gry komputerowe.
http://m.natemat.pl/d4230dbec15d8212b96f2dd31483f76f,640,0,0,0.jpg
Wynalazek armii amerykańskiej, jakim jest Internet, przyniósł wiele zmian naszemu światu. Dzisiaj służy już nie tylko do komunikacji na odległość, ale pomaga w dostępie do informacji oraz edukacji, coraz powszechniej służy jako narzędzie handlu. Wyszukiwanie, przechowywanie i archiwizacja danych nigdy nie była tak prosta i tak ogólnodostępna. Następstwa stworzenia globalnej sieci, stron www czy poczty elektronicznej są ogromne. Natomiast same komputery stoją za zmianą całego pojęcia “rozrywka”. Obok znajduje się skomputeryzowanie całej teraźniejszej cywilizacji. Od tysięcy lat ludzkość stara się na coraz bardziej wyszukane sposoby zabawić się po trudach codziennego życia. Gry i zabawy za pomocą maszyn stały się interaktywnym sposobem spędzania wolnego czasu. Dzisiaj już nie tylko zastępują książki i filmy bo za pomocą potężnych programów liczących to my sami stajemy się bohaterami i odtwórcami filmowych ról w dowolny sposób.

Z czasem gry wideo przestały być kojarzone tylko z zabijaniem nudy. Przerodziły się w jedną ideę, jedną zabawę – rozgrywki polegające na współzawodnictwie, a cel jest oczywisty: bycie najlepszym pośród najlepszych. Dzisiaj emocje i rywalizacja sięgają zenitu, bo obok ambicji, potu, lat treningów pojawiają się potężne turnieje, z wielkimi pieniędzmi i innymi nagrodami. Żyjemy w erze wielkich igrzysk – staję się to sposobem, stylem życia. Odpowiedniki Mistrzostw Europy, Świata czy Olimpiady są na porządku dziennym, a okresy przestoju to czas przygotowań i koncentracji dla wszystkich. Niemal w każdym tygodniu w roku, w innej części świata odbywają się turnieje w różne dyscypliny. Natomiast zapaleni gracze, stali się profesjonalnymi sportowcami, którzy podróżując po globie, zarabiają tym na swoje życie – Sporty Elektroniczne.
Kiedyś w zaciszach swojego domu, teraz za pomocą Internetu ludzie łączą się w jednej pasji. Zwiększyła się możliwość wspólnego grania, trybów kooperacji i tym samym wspólnej zabawy. Często razem, ale jeszcze częściej ludzie stają naprzeciw siebie na wirtualnych arenach, polach bitew czy to po prostu starają się pobić czyjś rekord. Bardzo szybko ludzie to zrozumieli i zaczęli z tego korzystać tworząc czaty rozmów czy to portale internetowe ułatwiające poznawanie tajników wiodących graczy – tworząc swoiste grupy społeczne tzw. sceny. Każdy sport, polega na wyłanianiu najlepszych i to właśnie przyciąga widzów. Masy kibiców podpatrują, kiedy ludzie wykonują niemożliwe akrobacje, kiedy pokonują bariery śmierci, kiedy przekraczają możliwości swoich organizmów. Gdy niemożliwe staje się możliwym. Stąd już mały krok do tego co nazywamy Sportami Elektronicznymi. Przecież ludzie zawsze muszą pokazać, że są od innych “lepsi”- nawet w gry komputerowe. Tak narodziła się wirtualna rywalizacja, przy pomocy samo zaparcia, tysięcy godzin treningów, wielkich międzynarodowych turniejów, przegranych i tych, którzy zwyciężają. 



Dzisiaj jeszcze mało ludzi akceptuje gry komputerowe jako sport. Na razie nieliczni przedstawiciele powyżej 25 roku życia starają się zrozumieć czy chcą zaakceptować nowy nurt. Sporty elektroniczne są w fazie wczesnego kreowania. W latach 50-tych nasi rodzice w Polsce do końca nie zdawali sobie sprawy z tego czym jest telewizja, w rozwiniętych krajach europejskich było to już oczywiste. Z Internetem jest o niebo lepiej, ale nie tak aby sprzyjało to szybkiemu rozwojowi społecznej świadomości zjawisk Sportów Elektronicznych. Jednak czy to zaprzecza wartości wyczynów cybernetycznych atletów? Czy ich zwycięstwa są czymś mniejszym lub nieporównywalnym do wyczynów szachistów czy brydżystów? 

Wielu znawców pisze o niebezpieczeństwach związanych z wirtualnym światem, nałogami czy wzmożoną przemocą u graczy. Wiele państw na świecie cenzuruje gry, wymazuje z nich nieprzyzwoite treści czy nawet krew. Dzisiaj wszędzie otacza nas przemoc i seks, wszystko tym wręcz ocieka. Jest to towar, który sprzedaje się zawsze i do momentu w którym społeczeństwa przestaną tego pragnąc, nic tego nie zmieni. Spotykamy się z tym na każdym niemalże kroku, w kinie, telewizji, komiksach, muzyce czy nawet literaturze. Czy tam też będą cenzurować krew, albo zabraniać jej wyświetlania w kinach? To oczywiste, że są rzeczy przeznaczone dla odpowiedniej grupy wiekowej, a nałóg dotyczący gier komputerowych jest straszny, ale dotyka zaledwie promil ludzi. Trzeba zastanowić się czy gry z przemocą faktycznie ją propagują, czy nałóg oderwania od rzeczywistości spowodowany jest samymi grami. Z wirtualnej rozrywki korzysta na całym świecie miliony ludzi, przecież to oczywiste, że są pośród nich mordercy i ludzie nie radzący sobie z życiem. Branża komputerowe jest obecnie warta więcej od przemysłów filmowego i muzycznego razem wziętych i są to jakieś argumenty – argumenty w kwocie 30 mld dolarów. Obecnie odbywają się zawody MAJOR.


Naciąganym jest twierdzenie, że ludzie zabijają pod wpływem muzyki czy nowego filmu sensacyjnego. Trzeba jednak odróżnić sztukę od prowokacji, sceny dopuszczalne od scen niesmacznych. Elektroniczni Sportowcy zajmują się ustanawianiem nowych granic i możliwości tych samych gier, przez które rzekomo się zabija. E-Sportowa pasja nie jest połączona z graniem w gry komputerowe w potocznym tego słowa znaczeniu. Skupić się należy na strategicznych i taktycznych aspektach gier. Gracze trenują również swoją zręczność, percepcję, koordynację, komunikację, umiejętność działania w grupie. Wytrenowanie tego w maksymalnym możliwym stopniu prowadzi do zwycięstw. Zapewne twórcy pionierskich dyscyplin nie zdawali sobie sprawy do czego doprowadzi chęć i ambicje młodych ludzi. Latami ćwiczy się umiejętności by na zawodach poddać je wątpliwościom i wyłonić najlepszych w danej dziedzinie.
 Obecnie najpopularniejszą polską drużyną esportową jest Virtus.pro

piątek, 11 marca 2016

Downhill

Downhill znaczy w dół, ale uprawianie tej dyscypliny sportu trudno jest określić w kilku słowach – to wybuchowa mieszanka adrenaliny, smaku zagrożenia i kontaktu z naturą. To sport dla tych, którzy od roweru chcą więcej. 

Rower – rama, dwa koła, dwa pedały, siodełko i kierownica. Konstrukcja prosta i od lat niezawodna. A jednak rower na przestrzeni czasu ewoluował. Dostosowując się do potrzeb tych, którzy na nim zasiadali. I tak oto po rowerach MTB przyszła jazda na młodszą i udoskonaloną ich generację – rowery do zadań specjalnych.Są one cięższe od rowerów MTB, ale tez nie używa się ich na długich dystansach. Niespecjalnie nadają się do jazdy, służą generalnie do zjazdów, ale za to jakich zjazdów! Ważą zwykle od 15 do nawet 20 kg (przypomnijmy, że rower MTB przy wadze 14 kg uważany jest już za stosunkowo ciężki). Ich geometria jest jednak zupełnie inna, mają też pełną amortyzację. Rowery do downhillu różnią się między sobą – także cenowo. Koszt takiego rumaka zaczyna się od 2.000 zł w górę. 

Należy przy tym pamiętać, że ze względu na swoją specyfikę jest to sport bardzo urazowy, dlatego też do kosztów samego roweru (oraz kosztów jego konserwacji) należy dodać też cenę stroju rowerzysty (pospolicie zwanego „zbroją”). Bardzo ważny jest porządny kask, który chroni głowę. Najlepiej jeśli jest to kask pełny, z tzw. szczeną (ochrania szczękę przed urazami). Ważne są też ochraniacze na łokcie i kolana, specjalne rękawice, a także specjalne osłony na klatkę piersiową i plecy.Wyposażeni w taki sprzęt możemy śmiało wyruszyć na stok.  Pasjonaci tego sportu najczęściej uczą się po prostu od siebie nawzajem. To bardzo ważne, aby znaleźć takiego przewodnika po downhillowym świecie, aby nauczyć się od niego prawidłowej techniki jazdy oraz zdać sobie sprawę z ewentualnych niebezpieczeństw, które czyhać mogą na nas na trasie.

Rowerami downhillowymi jeździ się zwykle po górach. Im bardziej strome zbocze, im więcej na nim różnego typu przeszkód w postaci naturalnych zagłębień terenu, przewróconych drzew, kamieni i wystających korzeni – tym lepiej. Jeśli na stokach brakuje atrakcji, downhillowcom zdarza się dobudowywać przeszkody w postaci hopek (nie jest to jednak działanie mile widziane – o takich przeszkodach wiedzą bowiem tylko ich budowniczowie, a co z pozostałymi użytkownikami tego typu terenów?). A co najważniejsze – downhillowcy jeżdżą na czas. Te wyścigi, nieraz karkołomne, wymagają od nich nie lada odwagi. Liczy się refleks oraz sprawność fizyczna.

Trzeba jednak przyznać, że jest to sport niezwykle widowiskowy, a wyczyny rowerzystów robią wrażenie na gapiach. Jeśli jednak przymierzasz się do uprawiania downhillu, nie szarżuj – zacznij spokojnie. Zanim zostaniesz mistrzem, musisz nauczyć się podstaw – i to Takie zjazdy zaczyna się zawsze od dokładnego sprawdzenia trasy zjazdu. Downhillowcy są odważni, ale nie ryzykują życia niepotrzebnie. Tor należy dobrze poznać, aby podczas zjazdu na pełnej prędkości nie zrobić sobie krzywdy. 

Najistotniejszą umiejętnością, jaką należy opanować jest zręczne pokonywanie przeszkody. Pokonuje się ją w pięciu krokach, które (kiedy obserwuje się je z boku) są niczym jeden wielki krok, a może raczej – skok. Najazd (krok pierwszy) musi być bardzo dynamiczny – pod żadnym pozorem nie można się zatrzymywać przed przeszkodą! Równie dynamiczne musi być wybicie się (krok drugi) – szybki i mocny nacisk na pedały, kierownica do góry i… lot (czyli krok trzeci). Ręce i nogi wyprostowane, rower w poziomie (jeśli ustawisz się do lotu w pionie, spadniesz na tyle koło, a to nie pozwoli utrzymać Ci się na rowerze). Kolejne dwa kroki to lądowanie i opadanie. Tylko najlepszym udaje się wylądować z takiego wybicia na dwóch kołach. Nie przejmuj się pierwszym dzwonem (określenie na bardzo bliski kontakt z ziemią) – od tego zaczynali nawet mistrzowie. No i najważniejsze – aby uprawiać downhill wcale nie musisz mieszkać w górach. Choć za najlepsze miejscowości do uprawiania downhillu w Polsce uważane są Wisła i Szczyrk, to nawet nad morzem nie brakuje miejsc, gdzie ta dyscyplina sportu jest uprawiana.