czwartek, 7 kwietnia 2016

AC/DC na koncercie w Warszawie
Już po raz trzeci legendarny zespól AC/DC wystąpił przez Polską publicznością. Tym razem koncert odbył się na Stadionie Narodowym.

Dwugodzinne, spektakularne show, poprzedziła ogromna burza, ale skoro jest AC/DC, to pioruny też być muszą. Było to najbardziej wyczekiwane muzyczne wydarzenie tego roku, zaś koncert na długo przed terminem został całkowicie wyprzedany.

Show rozpoczął „Rock Or Bust”, tak jak przewidywaliśmy setlista AC/DC, poza jedną drobną zmianą, była taka sama jak Niemczech, Danii, Norwegii, Szwecji i Finlandii.
Następnie „Shoot To Thrill”, podczas którego niestety najbardziej były widoczne niedociągnięcia dźwiękowców. Na kolejnym „Hell Ain't a Bad Place to Be”, było już ciut lepiej, ale niestety nadal daleko od doskonałości, do której zespół tej klasy przyzwyczaił przez lata swoich fanów.
Kolejne klasyki, „Back in Black”, „Play Ball” i „Dirty Deeds Done Dirt Cheap” pokazały, że zespół pomimo zmian personalnych (cierpiącego na demencję Malcolma Younga zastąpił jego kuzyn, Steve Young, zaś miejsce Phila Rudda pojawił się Chris Slade) jest w doskonałej, koncertowej formie.
„Thunderstruck” przypomniał wszystkim o tym co przeżyli przed wejściem na stadion, ale nie przeszkodziło jednak sporej grupce „Angusów” z nadmuchanymi gitarami, odtańczyć razem z gitarzystą standardowej choreografii.
http://gfx.antyradio.pl/var/antyradio/storage/images/media/images/ac-dc-3-40/428693-1-pol-PL/AC-DC-3-40.jpg„High Voltage” i „Rock 'N' Roll Train” poprzedziły „Hells Bells”, podczas którego (jak zawsze zresztą) na scenie pojawił się dzwon. Kolejne „You Shook Me All Night Long” i „Sin City”, odśpiewane chóralnie przez cały stadion, zmusiły grupę baletową „Angusów” do rozebrania się do rosołu.
Oczywiście nie zabrakło „Whole Lotta Rosie” z lubieżną Rosie, która zachęcająco gładziła się po udach i „Let There Be Rock” z blisko piętnastominutową solówką Angusa Younga, który był już w tym momencie bardziej mokry, niż publiczność podczas burzy przed koncertem.
W ramach bisów zespół zabrał fanów w podróż na Hel, po czym definitywnie ogłuszył armatnimi salwami.
Doskonały koncert, rewelacyjna produkcja. Show dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Na takie koncerty czeka się latami, a potem opowiada się o nich wnukom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz